Nie tylko dla Marii Skłodowskiej-Curie


Rok akademicki 2013/2014


Ewaluacja Projektu Fizyka Plus - równość ze względu na płeć

W trakcie kończącego się właśnie roku akademickiego firma EU-CONSULT przeprowadziła pierwszą część badania ewaluacyjnego projektu Fizyka Plus. Zainteresowani mogą zapoznać się z raportem ewaluacyjnym w biurze projektu. Jednym z tematów poruszanych w tracie badania były kwestie równości płci na naszym wydziale. Opinie wyrażone w czasie grupowych wywiadów zogniskowanych (focus group interview) oraz indywidualnych wywiadów pogłębionych (individual in-depth interview) wskazują, że dyskryminacja ze względu na płeć na naszym wydziale praktycznie nie występuje. Ani jedna ze studentek uczestniczących w badaniu nie spotkała się  z dyskryminacją, czy też przeciwnie, z faworyzowaniem studentek. Respondentki uważały ponadto, że nie ma potrzeby podejmowania żadnych działań na rzecz wyrównywania szans płci na wydziale, ponieważ nie dostrzegają żadnych problemów, które należałoby w tym obszarze rozwiązywać. Podobne opinie wyrażali także badani przedstawiciele kadry naukowej, zarówno kobiety jak i mężczyźni. 

W trakcie jednego z wywiadów pojawiła się następująca opinia "... Nie widzę problemu w tym, że kobiet jest na Fizyce mniej, uważam, że to naturalne, taka specyfika tych studiów. Nigdy nie spotkałam się z żadnym faworyzowaniem mężczyzn, ani dyskryminacją na tle swojej płci ...".

Nad przyczyną dysproporcji między liczbą kobiet i mężczyzn zarówno wśród pracowników jak studentów można się zastanawiać, także nad tym, czy jest to istotnie naturalne i czy należy podejmować działania aby te proporcje zmieniać czy nie. Wyrażone w badaniu opinie wskazują jednak zdecydowanie na to, że przyczyna dysproporcji nie leży w postawie pracowników wydziału.


Absolwentki i pracownice wydziału o równości płci.

Od kilku lat Wydział Fizyki angażuje się w rozmaite działania mające na celu zwiększnie liczby pań podejmujących (i kontynuujących !!! ) studia. Bierzemy udział w akcji "Dziewczyny do ścisłych" organizowanej przez miesięcznik Perspektywy. Osoby zajmujące się prowadzeniem projektów finansowanych w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki mają obowiązek uwzględniać w swojej pracy problemy związane z równością kobiet i mężczyzn. W dokumentach określających sposób funkcjonowania Wydziału Fizyki żadna z płci nie jest faworyzowana - byłoby to sprzeczne z prawem. Jesteśmy jednak częścią społeczeństwa, podlegamy wpływom kultury w której żyjemy i wnosimy do środowiska akademickiego wszystko co w niej dobre i niestety czasami także to co w niej nie najlepsze.

Poprosiliśmy panie - absolwentki naszego wydziału, doktorantki i panie ze stopniem doktora o wyrażenie swojej opinii o studiach i pracy na Wydziale Fizyki w kontekście równości płci. Będziemy zamieszczać te wypowiedzi na naszej stronie internetowej.

Zapraszamy wszystkich do dołączenia do rozmowy i wypowiedzenia swojej opinii - równie serdecznie zapraszamy panie i panów.


 Barbara Pietka dr Barbara Piętka, absolwentka FUW, adiunkt

Przez trzy lata byłam na post-docu na politechnice w Lozannie (EPFL). Na EPFL zostało założone Biuro Równych Szans, które działa bardzo prężnie i interesuje się sprawami studentek, doktorantek oraz zatrudnionych kobiet.  Miałam przyjemność uczestniczyć w kilku spotkaniach organizowanych dla kobiet o budowaniu swojej kariery naukowej, posiadaniu autorytetu i znajdowaniu swojej pozycji w świecie, w którym jednak dzisiaj większość stanowisk profesorskich zajmowanych jest przez mężczyzn. Były to spotkania bardzo radosne i dające dużo pozytywnej energii. Oczywiście każda z uczestniczek miała inny rodzaj problemów. Teraz rzadko kiedy studentki mają problemy z tego powodu, że są kobietami. Na poziomie studiowania zwalczyliśmy już nierówności, wydaje mi się że w większość instytucji. Problemy głównie zaczynają się od momentu założenia rodziny i pojawienia się konieczności godzenia obowiązków domowych i obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci z pracą. To jest moment, w którym dużo kobiet traci na swojej karierze naukowej. Długa przerwa w pracy i dodatkowe obowiązki wpływają na późniejszy poziom naukowy i ilość wyników w pracy. Nocne pomiary i praca w weekend (bo pomiarów nie można przerwać), wyjazdy na konferencje oraz potrzeba tzw. mobilności (doktorat w jednym miejscu, post-doc w innym, itd.) godzą w szeroko pojętą stabilność rodziny. Niewiele kobiet ma na tyle silne wsparcie ze strony otoczenia, by tym wszystkim wymaganiom sprostać. A wsparcie otoczenia i akceptacja takiego trybu życia jest konieczne. U nas w Polsce, mam wrażenie, tej pełnej akceptacji jeszcze brakuje (i to nie zawsze ze strony mężczyzn, ale też innych kobiet czy nas samych). Nie mamy poczucia, że mamy prawo wyboru i nie musimy być zdominowane przez konwenanse.

Politechnika w Lozannie stara się wychodzić na przeciw tym potrzebom w bardzo konkretny sposób, np. przez zorganizowanie żłobka i przedszkola bezpośrednio w miejscu pracy. Do dziecka można zajrzeć w ciągu dnia, nakarmić, utulić, spędzić z nim przerwę obiadową (między godziną 12 a 14,  później dalej można spokojnie pracować do 18). 

Miałam również przyjemność uczestniczyć w spotkaniach z światowej klasy profesorami kobietami, które opowiadały o swojej ścieżce naukowej. Nie zawsze była usłana różami a sukcesy przeplatały się z porażkami. Moim zdaniem warto przyglądać się takim biografiom, cenne są też bezpośrednie rozmowy z kobietami, które osiągnęły sukces.


 Aleksandra Drozd mgr Aleksandra Drozd, doktorantka FUW

Zajmuję się fizyką teoretyczną cząstek elementarnych, w szczególności badaniami nad ciemną materią. Od kiedy studiuję, fizyka wypełnia większość mojego czasu, choć czasem mam jej dosyć, to również szybko za nią tęsknię.
 
Nigdy na Wydziale Fizyki nie przeszkadzało mi to, że jestem studiującą fizykę dziewczyną (a czasem pomagało). Za to poza uczelnią spotykałam się z krytyką, zdziwnieniem i aktywnym zniechęcaniem do tego kierunku, zarówno przez mężczyzn jak i inne kobiety ("kobiety się do tego nie nadają", "wróżę Ci że zrezygnujesz i zostaniesz artystką", "faceci zawsze będą od Ciebie lepsi w przedmiotach ścisłych"). Z taką postawą wobec studentek na Wydziale nigdy się nie spotkałam, wszyscy studenci są traktowani równo i z szacunkiem (jak to ze studentami bywa mniejszym, lub większym, ale bez dyskryminacji ze względu na płeć). Przyznaję, że pomimo przewagi liczebnej po stronie mężczyzn, kwestie równościowe w moim odczuciu zdają się być nieistotne i ten temat traktuję z przymrużeniem oka.
 
W tej chwili nie dość, że fizykiem, to jeszcze jestem żoną i mamą. Połączenie pracy naukowej z posiadaniem dzieci to duże wyzwanie, ale tak samo trudne jest to również w innym zawodzie, np. bardziej "kobiecym" zawodzie lekarza. Zatem mogę tylko napisać, że moim zdaniem nie ma co się sugerować "byciem dziewczyną" przy wyborze kierunku studiów!
 

 Monika Olasek mgr Monika Olasek, absolwentka FUW

Odkąd przeczytałam „Podwójną helisę” Jamesa D. Watsona, chciałam zostać biologiem. To mało powiedziane – miałam zostać genetykiem i to takim na miarę nagrody Nobla. Cel wytyczony, pozostało do niego dążyć. Najkrótsza droga wiodła przez wydział biologii – a wtedy były egzaminy wstępne. Dokumenty złożyłam na biologię (to oczywiste) oraz (na wszelki wypadek – duża konkurencja na biologii, kilka osób na miejsce) na fizykę. Przysiadłam do nauki, zdałam egzamin, dostałam list, że zostałam przyjęta na biologię i mam dowieźć jakieś dokumenty. I wtedy coś mnie tknęło. Pojechałam, zabrałam oryginał świadectwa z wydziału biologii (wzbudzając szczere zdziwienie komisji) i zaniosłam go na Hożą (moja mama – fizyk, powiedziała tylko „Dzięki Bogu, dziecko, jednak zmądrzałaś”). I nigdy tego nie żałowałam. Choć faktycznie na roku mieliśmy większość chłopców, to trafiła mi się cudowna 4-osobowa grupa ćwiczeniowa – trzy dziewczyny (ja plus moje dwie, jak się później okazało, przyjaciółki) i jeden chłopak (zaczęliśmy w większym gronie, ale kilku chłopców się przeniosło, kilku odpadło i zostaliśmy tylko my). W tym gronie mieliśmy tylko bardzo małą część zajęć, na większości łączono nas z inną grupą, gdzie oczywiście dominowali chłopcy (potem nasze grupy połączono na stałe). Ale to nigdy nie stanowiło dla nikogo z nas problemu. U nas na roku nie było podziału chłopaki-dziewczyny, wszyscy byliśmy (prawie) fizykami :). Czasem chodziły plotki, że ten czy tamten profesor lubi oblewać studentki na egzaminie ustnym, ale nigdy się nie zdarzyło, żeby dobrze przygotowana osoba nie zdała. Na specjalizacji też byłam jedyną dziewczyną na roku, co akurat było dziwne, bo nasz zakład (biofizyka – zapędy biologiczne jednak gdzieś we mnie pozostały) przyciąga zwykle więcej dziewcząt. Nigdy nie było żadnych problemów związanych z tym, że jestem dziewczyną (raz tylko usłyszałam od kolegów w żartach, że skoro mają mnie jedną, to mogłabym czasem spódnicę włożyć, ale co mogłam poradzić, skoro w labie o wiele wygodniej jest w spodniach). Jedyne trudności związane z płcią, które przychodzą mi do głowy, to fakt, że zawsze musiałam prosić kogoś z panów o nalanie ciekłego azotu do małego pojemnika, bo nie byłam w stanie podnieść 40 kg diuara, nie mówiąc już o precyzyjnym manewrowaniu nim.

Czy fizyka to niekobiecy kierunek? Nie sądzę. Dlaczego umiejętność logicznego myślenia, rozwiązywania problemów i rozumienie zjawisk rządzących światem w większej lub mniejszej skali miałyby być niekobiece? Dlaczego genetyczka lub biolożka molekularna w swoim laboratorium nikogo nie dziwi, ale biofizyczka (robiąca podobne rzeczy, tylko w nieco innym ujęciu) już tak? Dlaczego „kobiece” ma być wkuwanie kodeksów prawa na pamięć, ale nie poznawanie tajemnic budowy materii? Obawiam się, że wpływa na to pokutujący mit, że fizyki nie można się nauczyć – fizyka nadal jest jednym z mniej lubianych przedmiotów w szkole, a wystarczy przecież dobry nauczyciel potrafiący zainteresować uczniów, aby pokazać im, że fizyka to coś więcej niż regułki i wzory. Niestety stereotyp fizyczki to czepliwa nauczycielka (na szczęście już coraz rzadziej stara panna), która uważa, że jej (nudny i nikomu niepotrzebny) przedmiot jest najważniejszy na świecie, i która wymaga dla niego szacunku. Dlatego potrzebujemy młodych, zapalonych fizyków i fizyczek, żeby zmienić sposób myślenia o fizyce. Takich, którzy będą do oporu powtarzać młodym ludziom, że fizyka JEST ciekawa! Fizyka, jaką widzimy w szkołach, ma niewiele wspólnego z prawdziwą fizyką, której uczymy się na studiach i którą potem uprawiamy. Ale żeby odczarować fizykę, trzeba zmienić sposób myślenia o niej.

Studia ukończyłam jako magister fizyki ze specjalnością biofizyka i nigdy, ani razu nie żałowałam, że nie zostałam biologiem. Studia na Hożej były czasem niezapomnianych przyjaźni, wyzwań, nauki, samodzielności i prawdziwą szkołą przetrwania w sensie intelektualnym (nie ukrywajmy – łatwo nie jest, fizyka to naprawdę wymagający kierunek – dla tych, którzy chcą się uczyć, a nie prześlizgnąć po stopień naukowy). Teraz nie pracuję jako fizyk – jestem tłumaczką języka angielskiego (różnie się życie czasami plecie). Ale nadal jest we mnie biofizyczka-doświadczalnik, która potrafi logicznie myśleć, uparcie dąży do celu (nawet gdy doświadczenie nie wychodzi przez pół roku i trzeba je powtarzać bez końca), nie boi się wyzwań i wie, że każdy problem da się w końcu rozwiązać (jak nie pomoże mechanika klasyczna, to kwanty na pewno dadzą radę, jak nie jeden eksponens, to trzy na pewno wszystko ładnie dofitują). Dzięki temu mogę tłumaczyć teksty, których nie tknie żaden absolwent filologii angielskiej (specyfikacja przetargowa mikroskopu elektronowego, podręcznik dotyczący fizycznych podstaw radioterapii w onkologii, podręcznik o właściwościach fal radiowych, publikacja naukowa o ogniwach słonecznych lub domieszkowaniu grafenu). I sprawia mi to ogromną frajdę.

Tylko od nas zależy, czy fizyka pozostanie w umysłach ludzi „kierunkiem niekobiecym”, czy stanie się kierunkiem dla ludzi ciekawych świata, żądnych wiedzy, ambitnych i otwartych na świat. Ja zawsze z dumą podkreślam, że jestem biofizyczką i jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby zamknęło to przede mną jakieś drzwi zawodowe.


 Joanna Jędrzejewska Szmek dr Joanna Jędrzejewska-Szmek, absolwentka FUW

Studia na fizyce zaczęłam głównie dlatego, że dość długo nie miałam pomysłu na siebie i gdy wreszcie wymyśliłam, co chcę robić w życiu, było już po egzaminach wstępnych na studia. Nie chciałam stracić roku i poszłam na fizykę, bo można się było na nią dostać bez egzaminu. Po roku studiów doszłam do wniosku, że nie przeniosę się na kulturoznawstwo, bo na fizyce będę się dużo bardziej rozwijać. No, i nie wyrzucono mnie po pierwszym semestrze, co uznałam za duży sukces. Czternaście lat temu, gdy byłam na pierwszym roku, szczególnie na kursie teoretycznym, dziewczyny były rodzynkami, co miało swoje zalety - trzymałyśmy się razem i przyjaźniłyśmy. Poza tym, na kursie teoretycznym była mieszanina mniej lub bardziej niedostosowanych do społeczeństwa jednostek, i panowała nieco cieplarniania atmosfera akceptacji cudzych problemów z adaptacją do grupy.

Jako dziecko pary inżynierów nie miałam poczucia, że "fizyka jest niekobieca". Teraz nie uważam, że jakakolwiek działaność intelektualna, w tym nauki ścisłe, mogłaby być niekobiece. Piśmiennictwo sugeruje raczej, że uzdolnienia matematyczne mają podobny rozkład zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn, i poza przyczynami kulturowymi nie ma raczej powodów, dla których jest mniej kobiet wśród fizyków. Warto jest studiować fizykę, nawet jeżeli nie chce się w przyszłości być fizykiem (a niewielu absolwentów fizyki pracuje w zawodzie), dlatego że podczas studiów wykształca sie aparat matematyczny, pozwalający odnaleźć się w wielu dziedzinach. Wiele specjalizacji fizycznych jest interdyscyplinarna, m.in. optyka jest na pograniczu chemii, biofizyka czy neuroinformatyka sprowadzają się do rozwijania wiedzy biologicznej. W laboratoriach biologicznych zatrudnia się naukowców o różnym wykształceniu, zarówno biologów, jak i chemików, fizyków, czy psychologów. Sama zresztą pracuję teraz w laboratorium neurobiologicznym jako modelarka, i wykorzystuję wszystko to, czego nauczyłam się na studiach.

Stany Zjednoczone, w których teraz mieszkam, są z jednej strony daleko mniej wyemancypowane niż Polska, a z drugiej mają dużo lepiej wdrożone procedury związane z nieodpowiednim zachowaniem zarówno kadry, jak i studentów. Te zinstytucjonalizowane procedury po prostu wymuszają pewną poprawność zachowania. Daleko mniej wyemancypowane ze względu na to, że w wielu wypadkach studentki, czy doktorantki, są w swoich rodzinach pierwszym pokoleniem kobiet, które skończą studia i podejmą jakąkolwiek pracę. Dla wielu studentek ciągle żywym ideałem jest "zrobienie dobrej partii", wyjście za mąż za zamożnego mężczyznę i zostanie "stay-at-home mum". W Stanach zresztą rezygnowanie z kariery zawodowej kobiet jest często wymuszone brakiem tanich i dostępnych żłobków, przedszkoli i świetlic, płatnego i długiego urlopu macierzyńskiego, co uziemia kobiety na jakieś 12 lat, aż najstarsze dziecko może samo przebywać w domu. W Polsce pod tym względem jest dużo lepiej.

Gdy odchodziłam z wydziału, brakowało mi osoby, do której studentki i studenci mogliby zgłosić problemy z uprzedzonymi do nich wykładowcami czy ćwiczeniowcami. Mam wrażenie, że takich przypadków jest teraz mniej niż w czasach, gdy byłam studentką, ze względu na zbawienny wpływ ankiet. Niekiedy te uprzedzenia ujawniają się już po złożeniu ankiet i przydałoby się, żeby studenci mieli jakiegoś opiekuna.


I zeszłoroczna wypowiedź (ale na temat):

 Kasia Grabowska  dr hab. Katarzyna Grabowska, absolwentka FUW, adiunkt

Od kilkunastu lat jestem jedyną kobietą pracującą w kilkunastoosobowej katedrze.  Nie muszę się już na szczęście zmagać z wynikającymi z tego utrudnieniami. Pamiętam tylko jedną sytuację, która wymagała ode mnie zdecydowanej reakcji. W trakcie studiów doktoranckich prowadziłam - jak wszyscy - ćwiczenia z najróżniejszych przedmiotów. Rok po doktoracie nadal prowadziłam jedynie ćwiczenia i sądziłam, że to normalne, bo żeby coś wykładać trzeba się najpierw samemu nauczyć. Dwa lata po doktoracie nadal prowadziłam jedynie ćwiczenia i trzy lata po doktoracie też. Wkrótce okazało się, że koledzy, którzy obronili doktoraty później niż ja dostają właśnie propozycje prowadzenia wykładów, bo "muszą nabierać doświadczenia", podczas kiedy ja cały czas prowadziłam jedynie ćwiczenia i nie słyszałam o żadnej konieczności zdobywania nowych doświadczeń. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce. Na najbliższym spotkaniu poświęconym przydziałowi zajęć zwróciłam uwagę na tę, niewłaściwą moim zdaniem, sytuację. Spotkałam się najpierw z ogromnym zdziwieniem "o co właściwie chodzi?" potem z refleksją "no tak, coś w tym jest!" a potem, na szczęście, za zrozumieniem "faktycznie!". Od tego czasu uczestniczę w podziale zajęć na równych prawach! Myślę, że moje początkowe kłopoty wynikały po prostu z nietypowej dla pozostałych pracowników sytuacji - nie byli przyzwyczajeni do tego, że w ich gronie jest kobieta! W ich zachowaniu nie było złej woli. Myślę, że morał z tej historii jest taki, że powinniśmy, a zwłaszcza powinnyśmy, mówić otwarcie o tym co nam przeszkadza i co nam sprawia trudność. Wiele z tych spraw można załatwić po prostu zwracając na nie uwagę.

 



2012/2013 i wcześniej


Dziewczyny do ścisłych!

Zbliża się XIX Międzynarodowy Salon Edukacyjny Perspektywy 2013 (Pałac Kultury i Nauki, 7-9 marca (czwartek, piątek, sobota), w godz. 9.00-16.00). Wzorem lat ubiegłych, chciałybyśmy bardzo prosić Państwa o pomoc w reprezentowaniu naszego Wydziału na stoisku Wydziału oraz stoisku „Dziewczyny do ścisłych”. Prosimy o zgłaszanie się e-mailem, telefonicznie lub osobiście do p. Agaty Meissner (tel. 022 5532392, mail: agata.meissner@fuw.edu.pl , pokój 022) lub p. Luizy Wiślicz (tel. 022 5532393, mail: luiza.wislicz@fuw.edu.pl  pokój 022).

W zgłoszeniu proszę uwzględnić daty w jakich możecie Państwo być obecni, liczbę godzin, kontakt telefoniczny i mailowy do siebie w celu ustalenia szczegółów. Serdecznie pozdrawiamy, Agata Meissner i Luiza Wiślicz


Jakiś czas temu na naszym profilu na facebooku zadaliśmy Wam pytanie: Czy sądzisz że studentkom jest trudniej niż studentom osiągać sukcesy na wydziale fizyki. Uzyskaliśmy odpowiedzi od 41 osób. Większość (31) twierdziła, że nie ma różnicy, 4 osoby uważają, że to studentom jest trudniej a 6 że studentkom.

 

 

(praca Jana Bajtlika, studenta III roku warszawskiej ASP,
wyróżniona w konkursie AMS "Skłodowska-Curie była kobietą")